Wzburzone morze, kłęby czarnych chmur, wiatr wyrywający drzewa, setki błyskawic, w końcu ulewa a zaraz po niej powódź i katastrofalne osuwiska. Setki zabitych, tysiące zaginionych, miliardy złotych strat. Czy taki scenariusz pisze nam na przyszłe lata ocieplenie klimatu? Dla naukowców to nic nowego. Klimat Ziemi na przemian ocieplał się i ochładzał. Obecnie żyjemy w okresie klimatu ciepłego, lecz nie tak dawno było jeszcze cieplej, np. Grenlandia dziś w większości obszaru pokryta grubą warstwą lądolodu przez pierwszych odkrywców nazwana została przecież Greenland, czyli zielony ląd. Z drugiej strony do dziś można w polskich Tatrach zauważyć ślady występowania lodowców i to wcale nie tylko tych plejstoceńskich, które rzeźbiły północną część kraju. Pojawiły się one w średniowieczu, a okres ten w klimatologii nazwany jest „małą epoką lodową”. Na ociepleniu klimatu nie tylko będziemy tracić, wbrew czarnym scenariuszom można także zyskać. Badania klimatologów wykazały, że przy wzroście temperatury o 3C okres wegetacyjny wydłuży się o 2 miesiące a w naszych ogródkach mogą pojawić się rośliny kojarzone dziś z południową Europą. Z drugiej strony pojawią się nieznane szkodniki, a przede wszystkim może zabraknąć wody. Już dziś na Kujawach obserwujemy proces stepowienia. Paradoksalnie globalny wzrost temperatury powietrza mógłby wpłynąć na klimat Europy zupełnie odwrotnie. Ochłodziłoby się i to znacznie, a w Tatrach, Sudetach i Bieszczadach ponownie pojawiłyby się lodowce. Część naukowców zauważa związek pomiędzy topnieniem lodów i zwiększoną sumą opadów atmosferycznych na obszarach polarnych półkuli północnej a zmianą kierunku Golfstromu, głównego kanału przenoszącego ciepło znad rejonu Morza Karaibskiego na północ Europy. W wyniku topnienia lodów i opadów deszczu zmniejszyłoby się zasolenie powierzchniowych wód oceanu a zarazem ich gęstość i ciężar właściwy. Odwróciłaby się sytuacja panująca obecnie. Chłodne i mniej zasolone (lżejsze) wody płynęłyby powierzchnią oceanu w kierunku Morza Karaibskiego. Natomiast cieplejsze, bardziej zasolone znad Morza Karaibskiego pozostawałyby głęboko w Atlantyku. Zmiana klimatu Europy przy takim scenariuszu jest trudna do ocenienia zważywszy na fakt, że obecnie Golfstrom transportuje energię ocenianą na miliardy megawatów. Efekt cieplarniany może mieć wpływ na intensywność i liczbę zjawisk ekstremalnych, takich jak gwałtowne opady, burze, cyklony tropikalne jak i długości okresów bezopadowych. W warunkach klimatu Polski dochodzi często do bardzo dynamicznego ścierania się mas powietrza. Najwyraźniej uwidacznia się to podczas lata. W sytuacji, gdy na Polską zalega gorąca  masa powietrza zwrotnikowego, natomiast z północnego zachodu zaczyna nacierać chłodna i wilgotna masa powietrza polarnego. Obie masy rozdziela front chłodny, a różnice temperatur przed i za frontem przekraczają nawet 20C. Zjawiska burzowe oraz towarzyszące im gwałtowne ulewy i silny wiatr mają wówczas nierzadko charakter prawdziwych kataklizmów. Taka sytuacja miała miejsce w lipcu 2001 roku. Gwałtowne burze, wyładowania atmosferyczne, silny wiatr, częste trąby powietrzne i ulewy spowodowały śmierć kilkudziesięciu osób, oraz liczne powodzie (Gdańsk, Koszalin, Słupsk, dorzecze dolnej Wisły).

Zmiany klimatyczne w wyniku ocieplenia atmosfery należy rozpatrywać globalnie, a stopień wpływu efektu cieplarnianego jest przedmiotem szczególnie badań międzyrządowego zespołu naukowców (IPCC – Intergouvermental Panel of Climate Change). Zwoływane są ogólnoświatowe konferencje z udziałem naukowców jak i  polityków. Wynikiem takich prac jest m.in. protokół z Kioto nakładający na państwa sygnatariuszy ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Niektóre z tych ustaleń budzą jednak sprzeciw zarówno państw jak i części naukowców, którzy oceniają że wbrew opinii większości autorytetów klimat zmierza ku ochłodzeniu, a wyniki dotychczasowych opracowań oparte są na błędnych tezach.  Nie my jednak ocenimy kto ma rację, bowiem o zmianach klimatu można mówić dopiero po upływie nawet kilkuset lat,  a dzisiejsze wnioski naukowcy opierają na najdłużej trwających pomiarach meteorologicznych. W Polsce najdłużej, bo ponad 200 lat pomiary prowadzi stacja klimatyczna Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Z pewnością już niedługo wyniki prac uczonych przyczynią się do większego poczucia bezpieczeństwa, ale nie łudźmy się że ich wiedza obroni nas przed kataklizmami i pamiętajmy: aby dobrze się bronić przed niekorzystnym wpływem przyrody trzeba wcześnie ostrzegać, aby wcześnie ostrzegać potrzebne są pieniądze. A czas pokaże czy wczesne ostrzeganie jest tańsze od usuwania skutków.